Opublikowano Dodaj komentarz

Iskra

Jak marnowany jest potencjał, taka smutna myśl nachodzi mnie ostatnio. Powód nie jest prozaiczny. Teoria wszech obecnie panujących Piastów bierze w łeb, dowodem są kolejne efekty badań, opracowania archeologów czy trupy wypadające z szafy w postaci zatajonych znalezisk z lat przeszłych. Można powiedzieć proza życia w kraju na Wisłą. Nic nowego. To prawda. Pytanie, ile jeszcze musi upłynąć wody w Wiśle, żebyśmy oprzytomnieli? Dlaczego ktoś świadomie i w imię jakich zasad marnuje takie możliwości?! O czym mówię? Mam na myśli siłę pasji drzemiącą w społeczeństwie. Nikt nie chce jej wykorzystać. Rzesza ludzi uzbrojona w wykrywacze metalu to prawdziwa Armia Odkrywców!

Jeden sprawny i otwartym umyśle przywódca, który by wykorzystał ten potencjał, oddając ludziom prawo do ich własnej historii i korzeni! Na to ciężko wypracowali nasi przodkowie przez lata zawieruchy, zaborów i wojen.
To się im po prostu należy, jesteśmy im to winni! Nikt nie pokryje szkód, nie zwróci majątków, zabranego życia. Sztuką jest pamiętać, okazać szacunek i zadumę nad tym co było. Odkrywać kolejne karty historii, odcyfrowywać losy tych których już nie ma, a litery na krzyżach zatarł wiatr historii.

Tak widzę przyszłość. Tak widzę mój obowiązek wobec tych którzy nadejdą i nas zastąpią. Nie ma nic gorszego jak zapomnienie. Tysiące samotnych mogił, skarbów, historii czekających na tych którzy się nad nimi w zadumie pochylą. Apel do tych na górze nie przynosi skutku i nie mogę zrozumieć, dlaczego?

Lata bata i pręgierza zrobiły swoje, tutaj nikt nikomu nie zaufa, potrzebna jest iskra. Tylko nie iskra wojny, która się właśnie przetacza przez świat. Bardziej iskra oświecenia, refleksji nad tym co wspólne i nad tym co dzięki odkrywaniu może zmienić wokół wiele rzeczy na lepsze. Myśl pozytywnie i nigdy się nie poddawaj!

Opublikowano Jeden komentarz

Jak ważne jest audio

Jak ważne jest audio w przypadku wykrywacza metalu nie muszę chyba nikogo przekonywać. Ktoś gdzieś napisał to kwestia gustu… i tak i nie. To główny zmysł w tym hobby, a jak to jest ważne przeczytacie w poniższym artykule.

Przykładowy scenariusz. Plaża, wypełniona po brzegi kapslami. Dają one piękny wysoki ton, a ich stado obok siebie? Jak wyłuskać monetę?!
Tutaj przychodzi nam do pomocy mądre audio. Pierwszym pionierem był Garrett stosujący Iron Audio. Jak się mylę, to skomentujcie to pod tym artykułem. Specjalna dodatkowa opcja i na krawędziach naszego nieszczęsnego kapsla pojawia się niski ton, przełamanie. Mamy ton niski, wysoki i niski. Jest też wada. Trzeba wolniej przemiatać, bo dźwięk jest dłuższy w czasie. Na totalnym śmietniku jest ciężko, ale można wyłapać pożądane sygnały.
Kiedy nie dysponujemy taką opcją, nie ma szans na znaleziska, nawet wykres nas nie poratuje, stracimy masę czasu i nerwów. Urządzenie nie wyposażone w takie rozwiązanie stanie się w przypadku powyższego scenariusza kompletnie bezużyteczne. Niektórzy producenci idą dalej i dźwięk kapsla staje się przerywany lub praktycznie znika. Taki pomysł też jest dobry, bo skraca czas emisji sygnału i odciąża operatora.

Dlaczego audio powinno być dobre i co to znaczy? Mózg ludzki ma określoną wytrzymałość na różny rodzaj dźwięku. Przykładowo statyczny szum panujący na hali produkcyjnej zmęczy nas już po paru minutach, podobnie jak dźwięki o różnym natężeniu i częstotliwości. Taki rodzaj obciążenia powoduje, że po pewnym czasie stracimy orientację. Nie będziemy widzieli co jest właściwym sygnałem, a co nie. Efekt zmęczenia i zagubienia odbierze nam kompletnie siły i przyjemność z poszukiwań.
Sam miałem z tym wiele razy problem. Z tego powodu producenci stosują różne wersje dźwięków. Najlepszym przykładem będzie XP DEUS II z nowym audio typu SQUARE. Dźwięki są wyrównane, melodyjne i miękkie dla ucha w przeciwieństwie do starej wersji PWM znanej z modelu XP DEUS I. Niosą może nieco mniej informacji, ale są bardziej przyswajalne w dłuższym okresie czasu.
Kolejna rzecz to zmiana dźwięków w czasie. Powyższe przełamanie mówi nam czy mamy pod sondą kapsel czy zardzewiałe żelazo. Dobre audio oszczędza nam kłopotów. Nie zawsze da się wszystko wykopać i sprawdzić, zwłaszcza kiedy pracujemy na śmietniku, na którym ktoś przez kilkaset lat wyrzucał odpadki i orał to wszystko cyklicznie pługiem. W takim przypadku dźwięk z dodatkowymi informacjami to wybawienie.

Można także pracować w trybie mieszanym, który niesie za sobą dodatkowe informacje, jeśli jest w wersji stereo, to niejako nasz mózg pełni rolę komputera i słyszymy opóźnienia pomiędzy kanałem statycznym i dynamicznym. W ten sposób można się domyślić jaki rodzaj przewodnika jest w dołku. Np.: miedź czy żelazo, a może srebro? Wymaga to nieco wprawy, ale daję sporą satysfakcję.
Wracając do dźwięków polifonicznych lub tzw. multitonów. Dają natychmiastową odpowiedź z jakim przedmiotem mamy się zmierzyć. Po krótkim treningu słyszymy drobne przełamania, niuanse i możemy z dużym prawdopodobieństwem określić, jak bije carski dwuwarstwowy guzik, a jak srebrna moneta obok gwoździa. Przy naprawdę szybkich urządzeniach wyposażonych w dobre audio słychać długość sygnału i wiemy, czy przedmiot to mała moneta, czy coś większego.
Podobnie jest z folią. Przesterowany bzyczący ton i jest szansa, że nie wykopiemy kolejnej pozostałości po paczce od papierosów czy spaloną pozostałość koksu.

Warto spróbować czegoś nowego, bo może się okazać, że nasz stary i wysłużony wykrywacz z dźwiękiem gongu jak dzwonek do drzwi pomijał wiele ciekawych fantów! Podobnie jak sprzęt za mocno wykręcony. Mamy wtedy efekt długich świateł we mgle. Dźwięki nas oślepiają, a raczej ogłuszają, tak jak za wysoko ustawione wzmocnienie audio nie pozwala usłyszeć sygnałów duchów, czyli tych najgłębiej położonych przedmiotów, których tak pożądamy.

Słuchawki o których ciągle wspominam, też pomagają w utrzymaniu koncentracji, szybkiej nauki oraz łatwiejszego rozpoznawania tonów bez walki z szumem wiatru i cywilizacji.

Polecam sprawdzić linię audio innych urządzeń, nawet kilka chwil na sprzęcie pożyczonym od kolegi daje nam jakieś subiektywne porównanie. Warto wybrać detektor, którego audio projektował poszukiwacz, a nie programista, a jak jeszcze ten pierwszy był muzykiem to dobrze trafiliście!

 

 

 

Opublikowano Jeden komentarz

Whites Spectra i sonda DETECH ARROW 18 x 4″

Czym w końcu jest efektywność w terenie? Ilość znalezisk na metr kwadratowy czy ich wartość wg ceny kruszcu, a może czas spędzony na świeżym powietrzu?! Przypomina mi się pewien troll, który cisnął mi, że jestem popierdułka, bo wychodzę na parę godzin raz w tygodniu, a on jak wyjdzie w piątek wraca w niedziele wieczorem. Można i tak. Samotność nie boli mawiają. Jak się ma rodzinę, to takie fantazję nie przejdą. Nie ma szans. Weź i to wytłumacz żonie. Zapomnij. Marek wie o czym mówię…, ale do rzeczy.

Podrapałem się za prawym uchem i mam pomysł, w życiu przecież liczy się podobno wielkość…, a jak by tam mieć dwa w jednym, sondę na śmietnik i na dodatek tak wielką, że przemiata się nią jak czarodziejską miotłą z bajki o Harrym Portierze?

DETECH wypuścił takie cudo, model nazywa się ARROW i pasuje do mojego leciwego staruszka Whitesa Spectry V3i. Sonda ma 18 cali w pionie i 4 na szerokość… czyli dwa razy obecna 9 calowa MARSA, którą używam na co dzień i na dodatek węższa, czyli teoretycznie lepiej separuje.

Powstaje wiele pytań, jak z masą i ergonomią. Tak tu jest źle. Jest cięższa i to na pewno o jakieś 100 do 150 gramów na oko. Dodatkowo nieporęczna, wykrywacz można już kłaść tylko na boku. Pozostaje pytanie jak odporność na zakłócenia i problem z namierzaniem. Co z oddzielaniem wielu sygnałów?

Pierwsze próby w domu nie są zachęcające ilość sygnału przeładowania sondy nie prognozuje nic dobrego, oczywiście w porównaniu do tej małej. Nie jestem fanem DETECHA i nie lubię bardzo dużych sond, wiem ta jest specyficzna, sami zobaczcie, ale zawsze mam wątpliwości. Pozostaje spróbować w terenie. Swego czasu Amerykanie używali takich sond z sukcesem do poszukiwania złota, nazywali je Big Foot. Pamiętajcie o subskrypcji i do zobaczenia.

Niestety, sonda nie działa z Whites Spectra V3i… producent przyznaje się do błędu i zwrócił pieniądze, pod odesłaniu zakupionego egzemplarza. Wielka szkoda. Zapowiadało się ciekawe rozwiązanie. Na szczęście można kupić do innych modeli.

 

Opublikowano 2 komentarze

XP DEUS nie lubi kulek?!

Każdego dnia pojawiają się kolejne ciekawe filmy porównujące nowego XP DEUSa II do innych urządzeń. Jakość bywa różna, ale czasem można trafić na prawdziwe perełki.

Tym razem było podobnie, na kanale TnSharpshooter znajduje się film, po którego obejrzeniu wpadłem w osłupienie i lekki szok, a po przeczytaniu komentarzy na forum Dankowskiego wiedziałem, że nie są to żadne konfabulacje.

Pierwsze wrażenie… nie jest dobrze, urządzenie nie sygnalizuje dobrze okrągłych przedmiotów. Wszystkie kulki, zwłaszcza te ołowiane, zaczniemy pomijać… i tu pojawił się u mnie uśmiech. Może to nie przypadek?! XP nie jest przypadkową firmą, więc…

Przeanalizujcie dobrze poniższy film, którego bohaterem jest śrut w wersji rozklepanej, oraz ołowiana nieco większa kulka. Jak zachowuje się sygnał w przypadku urządzeń XP DEUS I i II, a jak w przypadku Minelaba Equinoxa?

Teraz wiemy, dlaczego ten ostatni to król kulek. W USA na polach po wojnie secesyjnej to pożądane zjawisko, u nas przy kulkach szrapnelowych nie do końca. Zaobserwujcie, że sygnał poprawia się po rozpłaszczeniu kulko-kształtnych obiektów, w końcu szukamy monet. Możliwe, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda, która z pozornej wady jest przewagą. Nie wierzę, że jest to problem urządzenia, XP od lat pracuje nad wykrywaczami metalu, które służą także do poszukiwania złota i właśnie ta różnica ma na celu odróżnienie tych sygnałów.

W multitonie wyraźnie słychać rozjazd sygnału i jego przełamanie. Moim zdaniem i autora filmu nie jest to przypadek, a waszym? Piszcie pod tym postem. Każdy kto ma DEUSa może zrobić sobie taki test i rozpłaszczyć kawałek śrutu, a drugi pozostawić bez zmian. Masa zostaje ta sama, a zmienia się tylko kształt. Poniżej film.

YouTube player

 

Opublikowano Dodaj komentarz

Co z tym prawem?

Pytacie się co z tym prawem i jak będzie? Nie znam odpowiedzi, ale wiem, że prawo własności to jedyna słuszna droga. Mówcie, środowisko jest zbyt podzielone i to jest główny powód. Prawda jest nieco inna. Tu nie o podziały chodzi tylko o pieniądze, które wielu czerpie i będzie czerpać z tej pięknej pasji jaką jest miłość do historii swojego kraju. Oni mają na to wywalone. Interesuje ich czysty zysk. Dlatego w pięknie słowa ubierają swoje czyny. Wiecie o kogo chodzi? Wystarczy się obejrzeć. Konfidenci i złodzieje, drobni oszuści i prawdziwi duzi gracze ciągnący do kasy. Trzeba sobie zadać pytanie jaka jest przyczyna? Sprawa jest prosta to złe prawo. Czy da się to zmienić w kraju, gdzie pokutuje roszczeniowa postawa i wszystko jest przeliczane na pieniądze? Bardzo ciężko, ale jest to możliwe. Wystarczy uwolnić rynek.

Tak uwolnić rynek! Tak się już stało wiele lat temu, kiedy wychodziliśmy z komunizmu i wszystkie zachodnie produkty były w strefie marzeń. Rzeczy się załatwiało nie kupowało! Koniki, cinkciarze, sekretarze oraz układy i układziki. Wiele się zmieniło, kiedy wszystko trafiło do sklepów, choć zmienia się tylko scenografia. Starych cwaniaków zastępują inni. Grubas wymienia grubasa, wystarczy być perłą i błyszczeć. To jak gra w trzy kubki. Ciągle patrzymy na niewłaściwy i dajemy się ograć. Jedyna słuszna metoda to wolność i czyste zasady i możliwość uczestniczenia wszystkich stron w tym dzianiu! Jak to widzę? Wolny rynek zabytków dla wszystkich. Jak to? Zwariowałem?! Bynajmniej nie!

Każdy zabytek zostaję pod kuratelą – nadzorem państwa. Ojczyzna sprawuje nad nim pieczę i tu się nic nie zmienia. Zmienia się własność. Ten kto znalazł zabytek lub wszedł w legalne posiadanie, także drogą kupna czy wymiany ma pełne do prawo cieszyć się własnością! W przypadku znalezisk państwo decyduje czy ma dokona pierwokupu, czy tylko wyceny pobierając opłatę skarbową. Zostawia przedmiot szczęśliwemu właścicielowi. Po drodze archeolodzy przygotowują wyceny i ekspertyzy, ba nawet pozostaje otwarta kwestia konserwacji. W ten sposób muzea wzbogacają się o zabytki, których świat nie widział, prywatni kolekcjonerzy obrastają w piórka, a czarny rynek umiera w konwulsjach. Ceny są rynkowe, dostępność nie ograniczona. Badacze mogą oddawać się nauce, dzięki uprzejmości prywatnych kolekcjonerów. Nie mam sensu kraść i oszukiwać. Wszystko jest legalne i dostępne. Wizja science fiction? Obecnie tak, dopóki złodzieje wśród poszukiwaczy, archeologów, policjantów i miejscowych włodarzy będą w tej mętnej wodzie kręcić swoje lody. Nic się nie zmieni. Komuno trwaj! System, który panuje obecnie wtłacza zwykłego człowieka na siłę w kajdanki przestępcy, czasami także kompletnie nieświadomie.

Prosty mechanizm i proste rozwiązanie, to także i koniec tekturowego państwa prawa, gdzie dekret papy Józefa Stalina pozwala tłamsić obywatela i gnoić, odbierając mu godność i prawo do posiadania. Przecież zbrodniarz i satrapa dawno został pogrzebany! Bierzcie taczki w swoje dłonie i wywoźcie prezesów, którzy wciskają wam kity, że się nie da, że rejestracja, że zapisy i że legislacje. To się wam należy! To wasza spuścizna! To krew waszych ojców i dziadków przelewana na wojnach i w fabrykach. Pora ukrócić tą patologię. Nie dajcie sobie powiedzieć, że się nie da!

Opublikowano Dodaj komentarz

Starcie Tytanów

Ostatni debiut XP DEUS II dał mi sporo do myślenia. Cały czas czuć dziedzictwo Whitesa Spectry i to w takim wydaniu, że należy to chwalić. Francuska firma całkiem dobrze poradziła sobie z tym wyzwaniem. Cała reszta jest nam dobrze znana i rzeczy typu bezprzewodowość czy piórkowa masa już nas nie szokują. Nowością jest wodoodporność do 20 metrów, co otwiera zupełnie nowe możliwości.

Jak na tym tle wypada TARSACCI MDT 8000? Wiele osób chciało by wiedzieć jaka jest różnica? Jakość wykonania i zastosowane włókno węglowe spowodowały, że jest to naprawdę klasa sama w sobie, ale DEUS II tutaj prowadzi tu o całą długość. Jest dobrze, ale jak wiemy wszyscy są o krok z tyłu i tak jest od wielu lat. Waga 1300 gram jest obecnie standardem w klasie urządzeń profesjonalnych. Technologicznie natomiast mamy dwa różne światy. DEUS II to wykrywacz metalu wieloczęstotliwościowy, natomiast MDT 8000 to hybryda technologii VLF i PI (pulse induction).

Zatem jaka jest zaleta takiego rozwiązania? Technologia jest pionierska i opatentowana w USA i w Europie, ale czy na pewno daje coś więcej by wydać na ten detektor ostatnie grosze?

Wystarczy przeprowadzić prosty test i wszystko staje się jasne. TARSACCI pozwala na utrzymanie stabilnego i niezmiennego ID w przypadku bliskiej obecności drobnych kawałków folii, kamieni magnetycznych czy wysokiego zasolenia lub wysokiej mineralizacji. Zaleta ta powoduje, że urządzenie jest bardziej odporne na maskowanie. Poradzi sobie w trudniejszych warunkach nie zmieniając nam odczytu właśnie przez obecność wyżej wymienionych zakłóceń i nie ograniczając głębokości.

Prosty test daje odpowiedź. Przemiatając kawałkiem folii wielkości monety i monetą 5-10 cm nad nią tuż przed sondą TARSACCI mamy stałe i nie zmienne ID. Folia nie zmienia nam sygnału, podobnie koks i kamienie i żelazo nie mają tak wielkiego wpływu. Dla ścisłości mowa tu o przedmiotach wielkości monety. Ten sam test w przypadku DEUSa II daje już znaczny spadek ID.

Zaletą ostatniego XP jest wieloczęstotliwość, pozwalająca sygnalizować równie czytelnie obiekty z obu końców skali. Równomiernie dla niskich i wysokich przewodników. Tak samo drobne złoto jak i tłuste srebro. Osiągi mogą być nieco gorsze, w przypadku jednej częstotliwości będzie nieco lepiej. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie co nas interesuje? Dobra sygnalizacja różnych przedmiotów, czy mniejszy efekt maskowania w bardzo trudnych warunkach? Wszystko zależy od miejsca i przedmiotu poszukiwań.

Oba modele wykrywaczy mają możliwość precyzyjnej regulacji ustawień. DEUS II posiada większe możliwości, a MDT 8000 jest uproszczone do takich granic, że jak na profesjonalny sprzęt z najwyższej półki jest to wręcz dziwne. Producent postanowił umieścić wszystko na jednym ekranie. Nie ma rozwijanych podmenu jak to się dzieje w XP. Wszystko widzimy jak na dłoni i nie musimy sprawdzać, czy jeden z wielu filtrów na pewno jest dobrze wybrany i nie wpływa nam na osiągi.

Podsumowując wyścig jest zaciekły i trudno wytypować zwyciężę i porównać oba detektory bezpośrednio. TARSACCI jest bardziej szwajcarskim scyzorykiem, sprzętem na ciężkie i skomplikowane scenariusze, gdzie wysoka mineralizacja czy zasolenie wymagają użycia ciężkiego kalibru. DEUS II to uniwersalny, przyjemny wykrywacz metalu, lekki i wodoodporny z dużą możliwością konfiguracji i bezprzewodowością, która ułatwia życie.

Pamiętajcie proszę o subskrypcji mojego kanału na YouTube i mediów społecznościowych na Facebooku i Instagramie. Linki poniżej.

Youtube:

https://www.youtube.com/channel/UCa7McxkrH2DNavMWcOBFU2g

Facebook:

Omnitron Sklep:

https://www.facebook.com/Omnitron-318061209114734

Omnitron Metal Detecting Group

https://www.facebook.com/groups/340050200024326

Instagram:

Sklep_omnitron

 

Opublikowano Jeden komentarz

Nowe akcesoria do XP DEUSA

Mam zaszczyt przedstawić wam nowe akcesoria do XP DEUSA I i II, zaprojektowane i wykonane przez nas. Jest to specjalna podstawka o masie 21 gram zapobiegająca wywracaniu się wykrywacza w terenie oraz osłona na ścierający się czubek pinpointera z rodzin Mi 4 i 6.

Opublikowano Dodaj komentarz

Efektywność w poszukiwaniach

Efektywność w poszukiwaniach… czy istnieje coś takiego? To raczej szczęście, prawdopodobieństwo. Właśnie ten faktor mnie najbardziej kręci. Wszystko jest losowe i przypadkowe i to jest ok, ale czy musi tak być?

Kluczem jest wiedza. Poza mapami, przydatne są opracowania, naszych braci archeologów. Tak to oni mając odpowiednią wiedzę i doświadczenie zdobytą przez lata nauki i pracy w terenie. Zawsze można skorzystać z gotowych publikacji lub studiować prywatne blogi. Pasjonatów nie brakuje. Historia może wciągająca i działać jak narkotyk. To także wycieczka w czasie, która nic nie kosztuje, no może poza cierpliwością i samozaparciem.
Badania archeologiczne mają to do siebie, że są bardzo szczegółowe i to daje nam spore pole do popisu. Powiedzą nam wiele o terenie, który nas interesuje, o zmianach jakie się dokonały w czasie, ale także o ludziach i ich zwyczajach. Opiszą przedmioty codziennego użytku jak i te bardziej wysublimowane. Cały czas z tyłu głowy pamiętamy, stanowiska archeologiczne są poza naszym zasięgiem, a potencjalne zabytki przez nas odnalezione są własnością państwa i należy je natychmiast zgłaszać, ale tego raczej nikomu nie trzeba tłumaczyć.
Książki to kolejna krynica wiedzy. Na ich podstawie można ustalić pewne fakty i miejsca, które zatarły się w czasie. I najlepsze jest to, że nie muszą to być książki historyczne. Często fabularyzowane opowiadania potrafią nieść w sobie część zatartej prawdy lub być źródłem dodatkowych informacji. Kiedy opracujemy już sobie jakiś cel, przystępujemy do realizacji. Sprawdzamy na mapie lokalizację i udajemy się na rozpoznanie. Może to być rodzinny spacer lub terenowa przeprawa. Wszystko zależy od was. Pamiętajcie o narzędziach ogólnie dostępnych takich jak Google Earth, gdzie sprawdzicie zmiany w czasie, także wegetacji roślin, czy popularny LIDAR, który pokaże wam ukształtowanie terenu.
Po wstępnym sprawdzeniu na mapach i w terenie można udać się na prawdziwy rekonesans. Zawsze staramy się pamiętać o zgodzie właściciela terenu. Nie wchodzimy na teren prywatny bez zgody. To tylko i wyłącznie dla naszego dobra. Kto lubi ryzykować i tak nie posłucha, nie ma się co oszukiwać, a najlepsze jest to, że największe, są te przypadkowe znaleziska.
Na koniec zostaje nam analiza tego co znaleźliśmy i identyfikacja. Warto podchodzić do tego w sposób racjonalny i z pewnym dystansem. Nikt nie posiada pełnej wiedzy na temat wszystkich przedmiotów tkwiących w ziemi. Czasami trzeba udać się do eksperta. Starajcie się nie czyścić przedmiotów znalezionych we własnym zakresie, może się to okazać bardzo zgubne i doprowadzić do ich bezpowrotnego zniszczenia. Nie zawsze się udaje i o tym trzeba pamiętać w tej pasji, to nie bieg na czas, tutaj cierpliwość, pokora i doświadczenie czyni mistrza.