Opublikowano Dodaj komentarz

Detektor metali Garrett ACE APEX – warto kupić nowego kanarka?

Pamiętam jak dziś swoją przygodę rozpoczynałem z detektorem metali Garrettem AT PRO. To było totalne zauroczenie. Na owe czasy to był naprawdę dobry wykrywacz, mimo szeregu wad.

Ciężki i źle wyważony męczył nadgarstek w ciągu jednej chwili. Parę godzin i człowiek miał naprawdę ochotę wracać do domu. Znawcy tematu twierdzą, że wada występująca na lądzie zanika w wodzie. Nie ma efektu boi, wypierania urządzenia. Możliwe, nie było mi dane brodzić z nim głęboko. Bałtyk jest za zimy, więc chodziłem tylko po mokrej plaży. Dodatkowo producent przez wiele lat zupełnie zapomniał o możliwości regulacji poziomu głośności…. Zdesperowani klienci nie zgodzili się na to, i w modelu MAX można była się już nią cieszyć!

Od tamtego czasu minęło wiele lat. Nigdy nie byłem fanem serii ACE Garretta. Popularne kanarki nigdy mnie nie interesowały. Ciężkie, bez możliwości kalibracji do gruntu, audio w postaci gongu do drzwi wejściowych, odstraszały mnie na długi lata. Nie zrozumcie mnie źle, to dla wielu sprzęt pierwszego kontaktu, a ja zacząłem półkę wyżej. Miałem to szczęście, że mogłem sobie na to po prostu pozwolić.

Przygoda z detektorem metali Garrett ACE APEX

Szumna zapowiedź Garretta na temat nowego detektora metali w wersji wieloczęstotliwościowej, była mocna spóźniona. Konkurencja już od wielu lat używała tego typu urządzeń. Miałem spore wątpliwości, czy nowy produkt z serii ACE o nazwie APEX będzie naprawdę dobrym sprzętem.

Zaskoczenie było spore. Musiałem wszystko co wcześniej opublikowałem po prostu odszczekać. Bardzo lekki, świetnie wykonany i bardzo prosty. To były pierwsze atuty. Nie jest wodoodporny, ale na to przyjdzie czas po premierze nowego modelu AT PRO. Kiedy? Tego nie wie nikt.

Pełne nawiązanie do układu przycisków z poprzednich serii to ukłon w stronę najbardziej konserwatywnych użytkowników. Prostota i jeszcze raz prostota. Wystarczy kilka minut, żeby się przestawić, lub kilka godzin by poznać urządzenie od zera. To nie wszystko. Po uruchomieniu tego wykrywacza panuje kompletna cisza. Jest niesamowicie stabilny. Pozostała funkcja podbicia – przeciągnięcia dźwięku żelaza, która jest dość kontrowersyjna z jednego powodu. W terenie mocno zaśmieconym przedłuża mocno czas reakcji, a na czystym pozwala uniknąć kopania śmieci. APEX błyszczy na plaży. Nie wykopiemy żadnych kapsli… co z innymi urządzeniami nawet z końcowej półki nie jest takie oczywiste.

11 calowa sonda nazwana roboczo Viper to najlepsze rozwiązanie. Jest mocno przewężona, co skraca czas reakcji i pozwala manewrować w trudnych warunkach. Nie widzę potrzeby, żeby zmieniać ją na coś innego, bo w łeb weźmie całe wyważenie, a osiągi zmienią się symbolicznie.

Możliwość chodzenia po zasolonej plaży w dodatkowy trybie MS, który wycisza i stabilizuje urządzenie to spory atut. Mamy jeszcze jeden. Tego nie daje nawet Minelab w tańszych modelach Vanquish. Wybór częstotliwości. Tak możemy wybierać. 5, 10, 15 czy 20 kHz. To świetna opcja, kiedy warunki są naprawdę zmienne, a my chcemy szukać konkretnych rzeczy.

Oprócz plusów, mowa też i o wadach detektora APEX

Detektor metali APEX posiada także wady. Jest to typowy drobnicowiec, na poszukiwanie militariów i to tych sporych wybrał bym coś zupełnie innego. Jest także tylko deszczoodporny. Sondę możecie zanurzyć. Elektroniki już nie. Choć u mnie przeżyła burzę śnieżą więc nie mogę do końca narzekać. Obudowa posiada wewnętrzną uszczelkę.

Wykrywacz metali Garrett ACE APEX – podsumowanie

Reasumując, wykrywacz metali APEX to naprawdę dobre i proste urządzenie, możne nie najtańsze, ale za to producent upakował w środku niezłą, nowoczesną elektronikę, która całkiem sobie radzi w ciężkich warunkach. Ja ten produkt kupuje, a wy?